Każdy w was, z pewnością cieszy się, że nastąpił koniec roku. Jest jednak klasa, która się nie cieszy. Tą klasę uczy kochany ks. Ptak, o którym wspominałam w tej o to notce: Satanista Księdzem. Pod koniec roku, specjalnie dla swoich ukochanych dzieci urządził msze w kościele, a po mszy ucztę. Postanowiłam wpaść na tą imprezę. Msza była prowadzona zwyczajnie, jak każda. Po mszy jednak miałam problem z dostaniem się na ucztę, ponieważ była to impreza zamknięta. Ale udało się! Nie była to skromna impreza. Na plebani postawiony był wielki stół, przy którym wszyscy siedzieli. mnóstwo jedzenia, trunków i czego można sobie zapragnąć. Zaczęłam dopytywać się o wrażenia uczestników. Nie były złe, aczkolwiek nie były świetne. Niektórym brakowało rozrywki. Jednak ks. Ptak nie zamierzał nikogo zawieść. W zniósł toast, po czym otworzyły się wrota za nim. Z nich zaś wyszedł facet w... skórzanych slipkach, z kajdankami, czapka policjanta i innych zabawkach. Za nim szły dziewczynki podobnie ubrane, chodź zdarzały się wyjątki w kształcie kotków. Z sufitu wysunęła się kula dyskotekowa. Żigolak podszedł do jednej z komód i otworzył ją. Zdziwienie jakie zapanowało był przeraźliwe. W komodzie znajdowały się wielkie głośniki. Gdy muzyka została puszczona włosy wszystkich zafalowały. W momencie muzykę próbowały zagłuszyć krzyki i fałsze. Zabawa rozpoczęła się na dobre. W takim hałasie nie miałam jak przesłuchiwać uczniów, więc poszłam do ks. Ptaka, który właśnie wyszedł do toalety. Poczekałam przed wejściem. Gdy wyszedł poprosiłam go o wywiad. Zgodził się. Przedstawię wam go:
Redaktorka- Czy ksiądz zawsze wyprawia takie imprezy na koniec roku szkolnego?
Ks. Ptak - Nie. Robię to tylko w tedy, gdy znajdę odpowiednich zwolenników.
Redaktorka - A tylko na zakończenie?
Ks. Ptak - Nie. Bardzo często wyprawiam ucztę. Np. na Nowy Rok, Wielkanoc, Boże Narodzenie, Halloween czy inne takie.
Redaktorka - A jakie znaczenie maję te imprezy?
Ks. Ptak - Mają one pokazać młodemu pokoleniu, jak powinno się bawić. Chce także zdobyć sługusów dla mego pana.
Więcej pytanie nie podam, ponieważ odpowiedzi były zbyt okrutne. Potem poszukałam jakiegoś cichego miejsca, by poskładać wszystko w całość. Przyuważyłam, że Pani Marta z tej oto notki: Pedofil czy wykształcona osoba?, coś kombinuje. Grzebała w lodówce Ks. Ptaka. Podeszłam do niej i spytałam co robi. Pani Marta uśmiechnęła się chytrze i wstała. Zaczęła opowiadać swój plan:
Książunio pożałuje, że mnie wystawił. Te dzieciaki miały być moje! Już tyle zamówień było, a tu klapa - Ptaszkowi się odechciało sprzedawać. Tłumaczyłam, że może się zabawić zanim mi je odda, ale ma oddać. < Załamała ręce> Oh, odpłacę ci się! Popamiętasz swoją odmowę! Zginiesz marnie!
Przy tym śmiała się psychicznie. Postanowiłam wrócić na imprezę, bo jeszcze mnie spotka coś nieprzyjemnego. Dzięki Bogu, żyję! Ale Ks. Ptak przerwał moje rozmyślanie. Krzyknął z bólu, a muzyka przestała grać. W nogach miał powbijane kolce róży. Zostało uznane to za czysty przypadek. Rany zostały opatrzone, a zabawa trwała dalej. Nie długo jednak. Gdy Ks chciał chwycić za kielich i wino dziwnym trafem zostały przebite ręce. Znów przerwano tańce. Ksiądz zignorował rany.
Za jakiś czas kazał wyłączyć muzykę i siąść wszystkim przy stole. Zaczął swą wypowiedź: O to kielich krwi mojej, która za was i za wielu... Nie dokończył jednak. Otworzył oczy szeroko, a z ust poleciała krew. Gdy spojrzało się niżej, z piersi wystawał długi kij Z metalowa końcówką. To koniec. Ks. Ptak zginał za tych, co mieli zostać sprzedani przez Panią Martę.
Ps.
Tak oto powitam wakacje. Wybaczcie mi proszę, że takie krótkie. Ale jest.
Zapraszam na Schizowe - historie na FB.
Redaktorka: M. Paździoch
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz